Chciałabym w tym poście zachować optymizm i pozytywne nastawienie, jednak nie zrobię tego.
Bezpieczeństwo w Indiach to temat, który potraktuję wyjątkowo poważnie. Nie miałam okazji zwiedzić Kerali, sąsiadującej z Goa. Nie byłam w Mumbaju ani Delhi. Mogę natomiast powiedzieć, jako turystka podróżująca z rodziną, że w Indiach należy mieć oczy szeroko otwarte. Pierwsza sytuacja, jeszcze w taksówce z lotniska do Palolem, wyglądała następująco: ponieważ bankomat na lotnisku był zepsuty, musieliśmy zatrzymać się po drodze, żeby zamienić dolary na rupie. Ja zostałam z synem w aucie, P. poszedł do banku, a kierowca postanowił skoczyć kupić samosy. Gdybym nie obróciła się w pewnym momencie, nie zauważyłabym tego. Ale w pewnym momencie do auta podszedł mężczyzna, sprawdził, czy bagażnik jest zamknięty... Kiedy nasze oczy się spotkały, a dodam, że na szczęście kierowca zablokował zamki, wychodząc, zobaczyłam lekkie speszenie, ale facet odszedł, pozostawiając mnie w lekkim osłupieniu.
Podczas całego pobytu zdarzało się, że obsługa ''myliła się", wydając nam za mało w restauracjach. Klasyka.
Czy wybrałabym się do Indii sama? Tak. Pod warunkiem, że bite dwa tygodnie spędziłabym na Goa, a moje plany ograniczyłyby się do lekcji jogi lub hinduskiej kuchni, wypraw do sklepu czy knajpek i uroczych pogawędek przy herbatce.
Indie są bezpieczne jak każdy inny kraj, ale trzeba przestrzegać zasad, bez których i w centrum Poznania po zmroku można oberwać lub zostać okradzionym. Jeśli ktoś kiedyś stracił telefon czy portfel (mi zdarzyło się to raz), jest przezorniejszy. Tym mniej uważnym polecam wybrać plecak zamiast torebki. Generalnie nie obnosić się z markami luksusowymi, to zawsze przyciąga uwagę.
Nie nosić dużej ilości gotówki. Tutaj spotykamy mnóstwo restauracji, gdzie można płacić kartą, nawet blikiem. Jest naprawdę w porządku. Jeśli chodzi o stroje, warto zabrać strój kąpielowy i zapomnieć o tym, że podobno w Indiach lepiej do wody nie wchodzić, jeśli się jest kobietą. Nie miałam obaw, może zastanowiłabym się nad tym, gdybyśmy byli w Kerali. Plażowałam z moim mężem, a kiedy wybierałam się na plażę sama, nikt mnie nigdy nie zaczepiał. Wszyscy byli sympatyczni, ciekawi, skąd pochodzę, kiedy wracam i jak sytuacja z koronawirusem w moim kraju. Miłe pozdrowienia wypełniły całe 10 dni naszego pobytu i byliśmy pod wrażeniem, jak sympatycznie i miło zostaliśmy w Indiach przyjęci. Komunikat, że jesteśmy z Polski, wzbudzał zawsze uśmiech, a my, jak zwykle, chętnie rozmawialiśmy z lokalesami i napotkanymi turystami. Już w samolocie poznaliśmy sympatyczne rosyjskie małżeństwo z dwójką dzieci. Potem okazało się, że zamieszkali razem z nami w tym samym apartamentowcu. Mijaliśmy się więc w drodze na plażę i po zakupy, a dzieci bardzo się polubiły.
Hindusi świetnie mówią po angielsku. Jak wiadomo, Indie to była kolonia brytyjska, obowiązuje więc ruch lewostronny. Trochę kłopotliwe, ale można się przyzwyczaić :-)