Geoblog.pl    ucieczkadoraju    Podróże    Goa    Czasem słońce, czasem... ślub?
Zwiń mapę
2020
26
mar

Czasem słońce, czasem... ślub?

 
Indie
Indie, Patnem
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6230 km
 
Kiedy miałam kilkanaście lat i chodziłam do liceum, moim marzeniem było odwiedzić Indie. W Gorzowie Wlkp., skąd pochodzę, był sklep indyjski, gdzie poza ubraniami a'la Hinduska Nastolatka, można było kupić np. chińskie ciasteczko z wróżbą (?), ale i kadzidełka, które namiętnie kupowałam, doprowadzając tym rodziców do... dezaprobaty :-)

Potem pojawiło się Bollywood, ,,Czasem słońce, czasem deszcz", ale to już w okolicach moich 20-tych urodzin. Z Indiami dałam więc spokój, choć marzenie z lat nastoletnich gdzieś tam w środku było, kiełkowało i nagle... Po 20 latach! Strzał! :-)

Nie oglądałam ,,Monsumowego wesela", przyznam się szczerze, że drażni mnie hinduska muzyka. Znam Natalię Janoszek, słyszałam o tej polskiej aktorce, gwieździe Bollywood i Hollywood. Ale... żadnego filmu nie obejrzałam. Jestem ignorantką, jeśli chodzi o hinduską kulturę popularną. Powinnam zrobić chociaż mini-research, ale moja wiedza kończy się na Priance Chopra, która wzięła ślub z jakimś sławnym piosenkarzem. I tyle. Więcej o celebrytach mi nie wiadomo, ale za to... Żeby uzupełnić wiedzę, na ratunek przyszła mi gazeta hinduska! A potem YT, gdzie obejrzałam zabawny, ale pouczający dokument o przyjaźniach i nienawiści w hinduskim celebryckim światku. Która aktorka czy piosenkarka nienawidzi której i za co. Dość infantylnie to wszystko wyglądało, ale jakże uroczo! Dwie panie pokłóciły się o chłopaka albo jedna nazwała drugą ,,ciocią", co miało obrazić starszą o 20 lat (!) koleżankę. Szans na rozejm brak. Tak.

Wybrałam się na spacer w nowym kierunku. Plaża Patnem to podobno raj dla nowożeńców. Malownicze klify, zatoczki, kamienie i głazy, na których świeżo upieczone małżonki w swoich zwiewnych letnich sukniach pozują mężom lub całym rodzinom do zdjęć. Mijamy hotele z wielkimi kryształowymi żyrandolami, salony sukien ślubnych, a nawet ubrań ślubnych dla całych hinduskich rodzin. Wszystko kolorowe, piękne, maksymalnie zdobne, pełne cekinów, gorsetów, piór. Każda panna młoda znajdzie coś dla siebie. Miałam okazję poznać hinduską pannę (nie mylić z panną młodą), w Poznaniu. Sangee mieszkała ze mną i zaprosiła mnie awansem na swój ślub, choć nie miała wtedy narzeczonego. A ponieważ robiła w Poznaniu studia magisterskie z chemii, kandydat powinien mieć co najmniej doktorat. Kobieta nie może być lepiej wykształcona od męża. Rodzice nie mogli znaleźć jej odpowiedniego kandydata, więc wyruszyła do Europy na wymianę uniwersytecką. Uczyłam Sangee polskiego, a ona robiła mi malowidła z henny na dłoniach i stroiła w swoje sari. Czy dzisiaj ma męża? Nie. Jest starą panną. Brzydko, ale dosadnie. Nie udało jej się założyć rodziny. Podobno po 30-tce, a Sangee zbliża się do wieku 33 lat, to już prawie niemożliwe. Mam nadzieję, że będzie jej się dobrze żyło. Hinduska singielka to niebywały status. Kult rodziny, macierzyństwa dominuje. Ale to nic. Zawsze są wyjątki.

Patnem jest piękne. W sklepiku przy plaży spotykam sympatyczną Hinduskę z jasnymi oczami. Od ex-współlokatorki wiem, że to nie jest ,,czysta" uroda hinduska. Ciemne, czarne oczy to typowy kolor dla kobiet stąd. Miss World z Indii z niebieskimi lub zielonymi tęczówkami nie są uważane za w 100% hinduskie. Ciekawe. Pani jest urocza i spontanicznie umawiamy na zabawę naszych synków. Pani ma 2-latka, ja 5-latka i zabawa wspólna na plaży wydaje się świetnym pomysłem, Pani opowiada mi o przyprawach, daje powąchać żółtą, czerwoną i zieloną masalę, a potem wspólnie uczymy się wymawiać nazw ,,goździki" - ja po hindusku, a pani po polsku (znała tą nazwę z rosyjskiego - brzmi podobnie!). Pogawędka pogawędką, ale uciekam do ''domu", a pani wraca do swoich obowiązków. Żegnamy się serdecznie, z nadzieją na szybkie spotkanie popołudniowe lub na drugi dzień. Z różnych względów nie udaje nam się już spotkać. Zwiedzamy coraz odleglejsze rejony, a Patnem zostawiamy sobie na końcówkę pobytu. Teraz czas poeksplorować park. Ale to jutro.

Wieczorem masaż. Niesamowite doświadczenie. Olejki pachną cudnie, tak jakby kwiatem lotosu (frangipani flower), co pamiętam z podróży do Indonezji 6 lat temu. Pani jest małomówna, ale na koniec opowiada mi o swoim dzieciątku. Śpi w kołysce obok, kiedy rozmawiamy. To dziewczynka. Pani przewiduje, że dziewczynka w przyszłości nie będzie widzieć. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam. Mam nadzieję, że nie. Dziękuję za cudny relaksujący masaż, płacę i daję pani w prezenciku paczkę herbatników dla starszych dzieci. Pani jest zachwycona i zaprasza ponownie. :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 9 wpisów9 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
21.03.2020 - 30.03.2020