Geoblog.pl    ucieczkadoraju    Podróże    Goa    Na targu
Zwiń mapę
2020
25
mar

Na targu

 
Indie
Indie, Canacona
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6227 km
 
Kocham targowiska miłością szczerą i uwielbiam trwonić na nich czas. Targ w obcym kraju, to dodatkowo świetna lekcja i szansa podejrzenia codziennego życia mieszkańców.

Canacona jest oddalona od Palolem ok. 15 minut jazdy skuterem. To miasto, w którym można kupić mięso, ale też suknie ślubne. Jest szpital, Kościół katolicki, a targ przypomina polska giełdę gdzieś na obrzeżach dużego miasta. Wybraliśmy się do Canacony po jedzenie na obiad. Mamy kuchnię, więc postanowiłam, że czas zakasać rękawy i ugotować rodzinie posiłek. Wzięliśmy więc kurczaka, makaron i trochę warzyw. Pani dorzuciła nam gratis limonkę i dwie krwistoczerwone papryczki chili. Lubię ostre potrawy,całe że względu na synka, nie dodam do obiadu tego warzywa.

Targ to tętniące życiem centrum miasta. Kobiety hinduskie siedzą po turecku, zachwalając swoje ceramiczne naczynia lub świeczniki przypominające kształtem menorę. Obok kiście bananów, mango, a nawet smocze owoce, które są niezwykle piękne i fotogeniczne. Durianów brak, są za to jackfruity, ale jakoś nie jestem zainteresowana.

Zakupiliśmy też 12 jajek, które cudem dowieźliśmy do hotelu. Wynik: dojechało 11 (nieźle). :-)

W naszej jadłodajni o nazwie The magic touch/Sparch, jadłam pysznego hiszpańskiego omleta, którego odtworzę na pewno po powrocie do domu. Na razie próbuję miejscowych specjałów - wypieków, napojów, shoarm. Canacona to dla nas świetny pretekst, żeby na chwilę oderwać się od plażowania i zasmakować codzienności w Indiach. Zakupy to ważna jej część. Lubię gotować na wakacjach. To mnie relaksuje. A gotować, kiedy zza okna wychyla się kokosowa palma, po której skacze zabawnie wiewiórka... Niezwykle doświadczenie. Trochę rozprasza, ale udaje mi się przygotować kotlety z kurczaka z gotowana marchewka i ryżem.
Na drugi dzień rano mam już zaplanowane samotne śniadanie na balkonie. Mango sticky rice świetnie uzupełnia ten poranek. A do popicia oczywiście rumianek, mój ukochany ciepły napój. Pierwsze dni z coca-cola za mną, teraz ostre przyprawy już są dla mnie przyswajalne i nie szkodzą. Warto było przejść chrzest bojowy i jeść super spicy, ale na dłuższą metę to nie dla nas. Teraz mango, ryż, muffinki i carrot pie z niemieckiej piekarni zlokalizowanej w drodze na plażę. No i pizza na kolację. Rytuał wieczorny, to musi się odbyć, każdego dnia ok 17:00. A na kolację dla zmysłów, spacer wieczorny po plaży z zachodem słońca w tle. Czy może być piękniej? Jasne! Jeśli wejdzie się na klif. Wtedy wrażenia niezapomniane, a widok rozbijających się o skały fal, to po prostu majstersztyk natury. Żywioł daje wyobraźni do wiwatu i już wiem, że nieśmiałe marzenie o kajaku czy nawet nauce surfingu (z latawcem lub bez) odkładam na półkę ''odwolane" :-) :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 9 wpisów9 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
21.03.2020 - 30.03.2020